Bycie eko jest w obecnych czasach bardzo popularne.Jak grzyby po deszczu powstają blogi oraz strony internetowe,które zachęcają nas do życia w zgodzie z naturą.Także instytucje państwowe wprowadzają zmiany,które mają zapobiec wzrostowi zanieczyszczeń oraz ilości produkowanych śmieci.
Kanadyjska dziennikarka Vanessa Farquharson pewnego dnia,ot tak postanowiła żyć w zgodzie z naturą.Przez 365 dni,każdego dnia postanowiła wprowadzić do swego życia,małą ekologiczną zmianę np.jedzenie ekologicznej żywności,noszeniem przed praniem dwa razy tych samych ubrań itd.Jak postanowiła tak zrobiła,założyła także blog internetowy na którym codziennie dzieliła się zswymi ekologicznymi spostrzeżeniami,a po roku ekologicznej przygody napisała książkę.
Bycie eko to także łatwy sposób na zdobycie popularności,o co według mnie chodziło autorce.Książka miała być zabewno (nawet jej tytuł to sugerował),jednak skończyło się mdło i bez polotu.Sam styl pisania nie przypadł mi do gustu.W niektórych momentach odnosiłam wrażenie,że autorka do końca nie wie o czym zamierza pisać,a jej ekologiczne wywody były dla mnie mało wartościowe (większość porad Pani Vanessy znałam już wcześniej).
Vanessa Farquharson szczyci się tym,że aby być eko sprzedała samochód,odłączyła kablówkę i lodówkę.Czy jednak nie wspomina w swojej książce,że chodziło jej także o zmniejszenie kosztów eksploacyjnych,ponieważ benzyna,opłaty za miejsca parkingowe oraz opłaty za kablówkę w wysokości 50 dolarów miesięcznie stanowią dla niej duże obciążenie finansowe?
Autorka książki zachęca nas abyśmy używali elektronicznych biletów lotniczych,zaproszeń oraz prasy.Szkoda tylko,że zapomniała o swojej książce.Dziennik Pani Vanessy doprowadził do ścięcia wielu drzew,gdyż na jego wydrukowanie potrzeba było wielu tysięcy kartek papieru.
Jak być eko to już do końca.Przynajmniej ja tak sądze.Autorka po roku wróciła do normalnego życia,a jej roczne wyrzeczenia dla planety ziemi uznała za wspaniałą przygodę,która może dać jej popularność i pieniądze.
Książka w niektórych momentach jest irytująca.Nie przeraża mnie letni prysznic ani chodzenie dwa dni w tym samym ubraniu,może w Kanadzie jest inaczej...lecz wątpie.Z niektórych dziedzin życia autorka robi wielkie "halo!",wyolbrzymia je do mega problemu.
No cóż...takie są moje odczucia po przeczytaniu tej "ekologicznej' pozycji.Może wy macie inne zdanie na ten temat.Nie chcę powiedzieć,że książka Pani Vanessy to gniot,ale nie znalazłam w niej nic ekscutującego,wartościowego,a nawet śmiesznego.Według mnie szkoda czasu i oczu...
Moja ocena książki 1/10 pkt.
wyd:Świat Książki 2011
stron:284
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz