Dla mnie pomyłką jest zdanie na okładce książki " Madonna w futrze to fascynująca historia miłosna..."
Fascynująca historia miłosna to dzieje Tristana i Izoldy, albo Romea i Julii, a nie pana Raifa i Marii.
Młody Turek przyjeżdża do Berlina, sam nie wie po co. Znudziło go życie w rodzinnym miasteczku, znudziło go życie w Stambule.
Jego ojciec śle mu pieniądze, a synuś dnie spędza na rozmyślaniu jakiż on to jest nieszczęśliwy.
Ot tak, wstępuję sobie do muzeum na wystawę obrazów i zakochuje się w autoportrecie.
Przewrotny los stawia na jego drodze kobietę, która uwieczniła się na płótnie.
Czy będą razem?
"Madonna w futrze" mnie niczym konkretnym nie zadziwiła. Zraziła mnie tylko bólem serca głównego bohatera, który według mnie powinien zasiąść na kozetce psychiatrycznej.
Co do głównej bohaterki książki, to jest ona kobietą na pozór twardą, lecz miękką w środku.
Odrzuca mężczyzn, raz twierdzi, że nie kocha, by w przypływie uniesienia wyznać miłość.
Z jej ust wypływa wiele mądrych słów. Na przykład:
''Żadna kobieta nigdy nie będzie tak bezsilna i śmieszna,
jak mężczyzna opanowany przez żądze.
Jego niedorzeczna duma zaślepia go na tyle, że oznaki swojej słabości
uznaje za przejaw siły..."
"Każda bliskość jest zwodna. Ludzie są w stanie zbliżyć się do siebie jedynie do pewnej granicy, dorabiając do tego całą filozofię; a gdy przyjdzie dzień, w którym uświadamiają sobie swój błąd,z rozpaczy porzucają wszystko i uciekają."
Główni bohaterowi są dziwni, i przez tą dziwność nad wyraz do siebie pasują.
Reasumując: Jest to książka, która nie urzekła, ani nie zaskoczyła. Mierne 5/10 pkt.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz