Ciężko mi się czyta wspomnienia z podróży kobiety,której już między nami nie ma. Zapiski kobiety,która zostawiła wszystko za sobą i wyruszyła w nieznane autostopem. Przemierzyła wiele kilometrów by dotrzeć do Nepalu i spełniła swoje najskrytsze i trochę zwariowane marzenie.
Książka została wydana jako trzecia z kolei,lecz zawiera zapiski z pierwszej podróży znanej później podróżniczki Kingi Choszcz.Ten dziennik młoda kobieta pisała na bieżąco,z dnia na dzień,w różnych miejscach i warunkach. Zapiski są bardzo autentyczne i pełne emocji. Nie są autoryzowane więc dokładnie wiemy co w danym momencie odczuwała autorka tych notatek.Jej podróż jest fascynującym wydarzeniem zarówno dla niej jak i dla czytelnika. Nie mogłam nadziwić się jak młoda kobieta w 1995 roku potrafiła zatrzymać tira i poprosić kierowcę o podwiezienie.Potrafiła przejechać całą Turcję z kierowcami ciężarówek i nic się jej nie stało. Uważam,że była niezwykłą szczęściarą i spotkała na swej drodze ludzi uczciwych i o dobrych sercach,którzy bezinteresownie podali jej pomocną dłoń.Osobiście nie odważyłabym się na coś takiego.
Dla mnie wadą tej książki jest to,że więcej w niej zapisków z Indii niż z Nepalu. Nepal przedstawiony jest na kilku stronach, a ta kraina jest tak niesamowita i egzotyczna dla Polaków,że powinno się o niej napisać nieco dłużej.
Ponadto autorka pędzi przez całą książkę z miejsca na miejsce i opisuje swą podróż szybko a czasami wręcz chaotycznie.Brak mi także głębokiego zanurzenia się w kulturę i obyczaje krajów,które Pani Kinga odwiedziła. Życie codzienne opisane jest pobieżnie,święta również. Najwięcej czytamy o sposobie podróżowania autorki oraz o osobach,które spotkała na swej drodze.
Mimo to warto było poświęcić czas na papierową wędrówkę z Polski do Nepalu i Was też zachęcam.
Moja ocena książki 6/10 pkt
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz