"Pierwszy tom z cieszącej się wielką popularnością serii duńskiej królowej kryminałów."- Jeśli to ma być książka duńskiej królowej kryminałów to ja grzecznie podziękuje i już nigdy nie przeczytam żadnego kryminału z Danii.
Dla mnie Handlarz śmiercią to bardzo słaba pozycja. Nie mogłam tej książki przeczytać do końca. Z oślim uporem czytałam po kolei strony i z każdą przerzucaną kartką chciałam rzucić tą książką w kąt.
Fabuła powieści krąży wokół dwóch morderstw. Ofiary nic nie łączy,prócz tego,że zostały zamordowane. Młoda pielęgniarka została uduszona i pozostawiona na ławce w parku, a dziennikarz śledczy pozbawiony życia za pomocą sztyletu wbitego w kręgi.Tymi dwoma sprawami zajmuje się Wydział Zabójstw Komendy Miejskiej w Kopenhadze,a w szczególności młoda asystentka kryminalna Louise Rick.
Nie zachwyca ani fabuła ani postacie. Bohaterzy tacy nijacy,a akcja bardzo przewidywalna i jednostajna. Mieszają się fakty oraz trudne skandynawskie nazwiska i imiona. Szkoda,że autorka nie skupiła się na jednym zabójstwie,które mogłaby fachowo opisać,a tak to mamy dwa pobieżnie opisane ofiary,brak napięcia,strachu czy elementów grozy.
Reasumując to powiem,wam szczerze,że nic w tej książce nie ma ciekawego.Przeczytałam ją i o niej momentalnie zapomniałam. Nie było w niej żadnych niuansów,które mogłabym zapamiętać,wspominać czy opowiadać znajomym. Handlarz śmiercią to książka na jeden wieczór.Taki wieczór w którym nie mamy nic do roboty, w domu brak dobrej książki,a w telewizji brak dobrego filmu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz