"Białe trufle" to powieść która zachwyciła mnie swoją okładką- bardzo subtelną i o wyrazistych kolorach.Kolejnym pozytywnym zaskoczeniem była jej treść.Podczas czytania przenosiłam się w świat smaków i zapachów,czułam się nie jak czytelnik,ale jak osoba przebywająca w otoczeniu bohaterów.Powieść jest otulona zmysłową aurą dotyczącą sztuki jaką jest jedzenie.Opisuje ona życie słynnego szefa kuchni który przygotowywał potrawy dla wielkich ludzi tego świata (królów,aktorów i polityków).Gotowanie było jego życiem i sposobem do oczarowania kobiet które kochał.Łączył ze sobą różne smaki i produkty, a efektym końcowym były przepyszne potrawy,które wyrażały jego uczucia i miłość.
Mały,niepozorny kucharz Auguste Esscofier tworzył arcydzieła które podawał na talerzu (potrafił przyrządzić jajka na ponad 600 sposobów!).Przez wiele lat rządził kuchnią w hotelu Ritz.Każdą ze swoich potraw znał na pamięć tak jak każdą postać dla której przyrządzał posiłek.Swoją żonę wygrał w wyniku zakładu z przyszłym teściem.Delphine bo o niej mowa była poetką.On gotował a ona pisała wiersze-para artystów którzy przez całe życie żyli osobno.Oprócz żony miłością jego życia była pewna słynna aktorka Sarah Bernhardt.Książka to oparta na faktach opowieść o tym niezwykłym człowieku.
Proszę się nie sugerować zdjęciem na okładce,które dla większości może wskazywać na to,że książka to tani romans.Wcale tak nie jest,to opowieść o której przez jakiś czas jest trudno zapomnieć.Po tej lekturze można nabrać ochoty na francuską kuchnię która jest jedną z najlepszych na świecie.
Moja ocena książki to 9/10 pkt
wyd:Znak 2013
stron:334
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz